Chłopak żuł ołówek wpatrując się w szkic przedstawiony na jednej z
pożółkłych ze starości kart dziennika.Rysunek przedstawiał dobrze znaną
mu postać, dobrze znaną i znienawidzoną.Demona który miał zamiar
zniszczyć wszystko co dla dwunastolatka najcenniejsze.
Ten ziewnął
przetarłszy oczy.Było już po drugiej w nocy, a on skulony pod kocem
świecił latarką w stronę książki.Łagodnie mówiąc było to dość nietypowe
zachowanie.
-Bro, Bro...-Usłyszał i wyrwał się spod kołdry by zerknąć
na siostrę.Książka spadła na podłogę, huknęła w zderzeniu w drewnianą
belką.Zgasił światło i podniósł ją.
-Tak Sister?-Spytał zaspanym głosem.
-...idź już spać...-Wysepleniła chowając twarz w poduszkę.
-Mhm...-Tylko
tyle był w stanie wydusić, jego powieki opadły, a on oddał się
całkowicie w objęcia Morfeusza.Obudził się w starym budynku którego
ściany były wypłowiałe, wręcz szare...z resztą tak jak cała
reszta.Szatyn był już w tym miejscu, raz i to nie swoim....lecz zapadło
mu to głęboko w pamięci.Ale teraz...czemu akurat tej nocy się tutaj
znalazł?W dreamscape...?
-Halo?!-Zawołał choć wiedział, że to nie
możliwe by ktoś udzielił mu odpowiedzi.Mógł się jednak łudzić nadzieją,
bo co innego mu pozostało?
Po kilku minutach daremnych poszukiwań pomocy postanowił odwiedzić własne wspomnienia.
Otworzył
jedne z wielu par drzwi i zbladł.Ujrzał scenkę w której po raz pierwszy
zobaczył Billa.Ohydny obraz bestii za pomocą telekinezy wyrywającej
żywcem zęby łani.Piwnooki mimowolnie się wzdrygnął.
-Moim zdaniem to
przekomiczne!-Znajomy głos zmroził mu krew w żyłach.Cofnął się o kilka
kroków i wpadł na kogoś.Odwrócił się.Przed nim stał wysoki mężczyzna w
eleganckim ubraniu składającym się z czarnych, obcisłych spodni, koszuli
tego samego koloru oraz złotej marynarki.Nad jego głową lewitował mały
cylinder, a szyję zdobiła muszka.Około dwudziestoparoletni blondyn
poprawił opaskę spoczywającą na prawym oku i powoli zbliżał się do
dzieciaka którego twarz wykrzywiona była w grymasie przerażenia.
Dream
Daemon nie miał powodu do obaw, uśmiechając się niczym kot z Cheshire
brnął na przód, powoli...nie chcąc stracić ani jednej, cennej sekundy
obserwacji.Buty na męskim obcasie sprawiały, że było słychać każdy krok.
-T-t-to na prawdę ty?-Wyjąkał Dipper zdziwiony niecodziennym wyglądem swojego wroga.
-A
kim innym mógłbym być, Little Pine Tree?-Złotooki był już na prawdę
blisko.Jego obecność przyprawiała Pines'a o dreszcze.-Twoja mina jest
bezcenna...-Dodał świdrując go wzrokiem.
-Czemu tu jesteś?!WYNOŚ SIĘ!-Warknął chłopiec.
-Jesteś
taki nie uprzejmy!Przyszedłem tu w gości...Chcę tylko...-Dotknął dłonią
policzka nastolatka.-spotkać się z tobą i porozmawiać.-Druga ręka
blondyna spoczywała na lewej łopatce dwunastolatka który przełknął
ślinę.Czy to są jego ostatnie sekundy?
-Co ty robisz?!-Pisnął jak mysz, co spowodowało wybuch śmiechu u Ciphera.
-Jesteś
rozkoszny, Młody...twoja dusza jest tak niewinna...-Bill oblizał
wargi.-Właśnie w tym celu się z tobą spotykam.-Mruknął mu do ucha i
zjechał lewicą niżej wbijając w ciało wyrywającej się ofiary
szpony.-Spokojnie, Sosna...-Jego głos wydawał się być nieludzki.
-Zostaw mnie!-Załkał Szatyn mrożąc oczy.
-Co jest?Bro, Bro!Obudź się!-Poczuł, że ktoś nim potrząsa.Jego powieki wystrzeliły w górę.Zobaczył nad sobą Mabel.
-Sister?!-Odruchowo przytulił bliźniaczkę, która uspokajająco poklepała go po plecach.
-Dippy!Twoje oczy są przekrwione!Płakałeś?Ten sen był, aż tak okropny?!-Zasypała go gradem pytań.
-Nie pamiętam...-Skłamał.Nie chciał nikomu o tym mówić, to przecież był tylko sen...raczej koszmar.
-Oh...Okay!-Dziewczyna lekko się zawiodła.Miała nadzieję na "zabawę w terapeutkę".
-Tak w ogóle jesteś już na nogach?Która godzina?-Zmienił temat jej brat.
-Nooo...jest już 9.00 am...-Wytłumaczyła.
-Co?Czemu mnie nie obudziłaś?!-Dwunastolatek złapał się za głowę.Był pewien, że Grunkle Stan go zabije!
-Próbowałam, ale się nie dało.-Westchnęła ciężko poprawiając błękitny sweter ze szczeniaczkiem.
-Um,
dobrze.Przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałem.-Uśmiechnął się
łagodnie i poklepał siostrzyczkę po ramieniu.-Eh, powiedz Stankowi, że
zaraz zejdę na dół.-Dodał szybko.Dziewczyna kiwnęła głową i podreptała
do wuja.
Gdy został zam, młody Pines miał niemiłe wrażenie, że ktoś
go obserwuje.Ubrał się i poszedł do toalety.Przeczesał włosy, po czym
umył zęby.
*
Schodził po schodach starając się nie myśleć o
przedziwnym koszmarze.Jego twarz zrobiła się lekko różowa na to
wspomnienie.Dotknął policzka na którym wciąż czuł dłoń Billa, przez jego
głowę przeleciała myśl, że to jednak nie był sen.
"Bzdura!To nie możliwe!Ta mara była jedynie kolejnym wytworem mojej chorej wyobraźni...", wyśmiał sam siebie.
-Hej, Dipper!-Zawołała rudowłosa dziewczyna.
-Wendy!-Szatyn
wyraźnie ucieszył się na widok piętnastolatki w której był zakochany na
zabój.W jej towarzystwie zawsze oddychał szybciej, a serce waliło jak
szalone.
Uśmiechnął się szeroko.
-Co tam, czemu cię wcześniej nie było?Bez ciebie wiało nudą, Młody!-Przybili sobie piątkę.
-Wszystko okay, tylko zaspałem.-Wyjaśnił szybko.
-Planujemy dziś wyskoczyć na miasto z ekipą, zabierasz się z nami?-Zaproponowała.
-Z tobą, znaczy z wami...zawsze!-Był lekko zakłopotany.
-Heh!To
super!Powiadomię resztę!-Złapała telefon i zaczęła sms'ować.Po krótkiej
chwili poczochrała kumpla po głowie.-Już!Wszyscy się cieszą, że idziesz
z nami...no...Robbie tak średnio ale jest dobrze.Twoja sistra
oczywiście też będzie!-Usiadła na blacie.
Oczy Pinesa powędrowały ku oknie.Miał wrażenie, że ktoś za nim stoi.
"Do zobaczenia wieczorem...Little Pine Tree", przeczytał niewyraźny napis na szybie.Przeszedł go lodowaty dreszcz.
"Nie, nie i jeszcze raz nie!To irracjonalne!", przeszło mu przez myśl...ale, czy w tym miasteczku wszystko takie nie jest?
***
Hej, Ludu! ^^"
Wiem,
że opowiadanie jest kiepskie ale proszę o zrozumienie.To moje
pierwsze.Mam nadzieję, że się wam spodobało.Postaram się dodawać
rozdziały regularnie.Z góry przepraszam za wszystkie błędy.
Do następnego!
Bipper z wami!