środa, 1 lipca 2015

Rozdział 2 - Plany

10.00 pm...Za chwilę grupa miała wyjeżdżać.
Dipper cieszył się na to spotkanie, do czasu gdy Stanek mu go zabronił.
"To już przesada!On nie dopadnie mnie tam!Będę ze znajomymi!", zaskamlał chłopiec.
"Niczego nie możemy być pewni!Koniec i kropka!Zostajesz w domu!", Głos jego Grunkle nie znał sprzeciwu.Mimo próśb dzieciaka nic się nie zmieniło.
-No dalej, Bro, Bro!Uśmiechnij się...nie jest tak źle!-Szturchnęła brata Mabel która właśnie miała zamiar wyjść.
-To głupie!Niby czemu tobie wolno iść, a mnie nie?I gdzie tu sprawiedliwość?-Bulwersował się.Był na prawdę wściekły, rozumiał, że Stan się o niego martwi, ale rujnowanie mu życia towarzyskiego to już zbyt wiele!
-Jakoś to będzie...-Starała się go pocieszyć bliźniaczka.Chciała odzyskać dawnego brata...zobaczyć jego uśmiech który ostatnio gdzieś zaginął...ten prawdziwy uśmiech, nie sztuczny.Musiała mu pomóc, uwolnić od samotności którą się otaczał, bo przecież to on odtrącał wszystkich dookoła gdy całe dnie poświęcał dziennikowi.Dziewczyna zaczęła pałać nienawiścią do tej książki, do tego co rozdzierało jej brata między wiedzą, a miłością i przyjaźnią.-Mam do ciebie pytanie...o czym rozmawiałeś z wujkiem?-Zagadnęła nagle.Młody Pines się tego nie spodziewał.
-My...rozmawialiśmy o moim śnie.W tej marze odwiedził mnie Bill.-Postanowił powiedzieć prawdę.
-Że niby co?!Bracie, czemu mi o tym nie powiedziałeś do jasnej tęczy?!-Jej źrenice rozszerzyły się.
-Czy ty powiedziałaś "Do jasnej tęczy"?-Zdziwił się.
-To nie jest teraz najważniejsze!Jak mogłeś mnie o tym nie poinformować?Czy ja się już dla ciebie w ogóle nie liczę?-W jej oczach zalśniły łzy.Piwnooki poczuł się głupio.Jak mógł być takim idiotą?Przytulił Shooting Star.
-Oczywiście, że się dla mnie liczysz!Powinnaś wiedzieć, że dla mnie jesteś najważniejsza!Boże!Przecież jesteś moją Sister!-Zaśmiał się.Ona po chwili też zachichotała.
-Następnym razem jak to coś cię będzie drażniło to masz ode mnie...
-Błagam tylko nie to...-Nie wierzył w to co zobaczył.
-Łaaaaapaaaaacz snóóóóow!-Wyciągnęła zza łóżka drewniany okrąg z wydrążonymi w środku wzorami i orlimi piórami powieszonymi u podstawy.-Będzie oczyszczał każdy twój koszmar!-pomachała mu talizmanem przed twarzą.
-Dzięki!-Wziął prezent i powiesił go nad poduszką."Może i to zabawka ale podarowana ze szczerego serca...", pomyślał.
Mabel musiała już biec do auta...
"Hej, a może tak wielki powrót Doktorka?", przeszło Dipperowi przez myśl.Musiał działać!Otworzył okno i chwycił rury z której zjechał kawałek w dół i skoczył na śmietnik z którego spokojnie mógł zejść na ziemię.Przy tej "operacji" wszyscy z grupy skandowali "Dr. Funtimes!".
Chłopak ukłonił się .
-Dip!Uciekłeś Stanowi?Respect!Ja bym się strachała!-Przyznała Wendy.
-Ach!Będzie okay, Grunkle nie jest taki zły...ale na wszelki wypadek spadajmy!-Zapakował się na tyły samochodu.
-Spodziewałam się tego...-Zarechotała bliźniaczka.
-Jestem aż tak przewidywalny?-Wydął usta.
-Nie, bliźniacza intuicja!
*
Droga minęła na rozmowie.
-Jesteś moim bratem, musimy o tym rozmawiać, przecież powinniśmy siebie pomagać!-Skarciła go.
Czemu on nie rozumiał, że jego siostrzyczka się martwi?I kocha go ponad własne życie...gdyby coś mu zagrażało...
-Jasne, jasne...!-Przerwał jej.-Mystery Twins?-Wystawił dłoń.
-Mystery Twins!-Przybiła z nim piątkę.
-Jesteśmy na miejscu ferajna!-Oznajmił Thompson.
Wszyscy wyskoczyli z jego vana.Teraz śmiejąc się i gadając na błahe tematy szli przed siebie.W przeciągu godziny zdążyli machnąć graffiti na ścianie jakiegoś sklepu i czmychnąć przed policją, co nie było takie trudne zważywszy na to, iż Szeryf i jego pomocnik są...lekko nieogarnięci("Lekko" jest wielkim nagięciem prawdy).
Młody Pines zatrzymał się pod księgarnią.
-Zaraz wracam!-Krzyknął do przyjaciół i wszedł do budynku.Całodobowy sklep z książkami...raj dla kogoś takiego jak on.
Miał tam zamówioną książkę o wierzeniach świata.
Pomieszczenie w którym się znalazł było ciemne, usiane regałami, a w powietrzu unosiły się koty kurzu.
-Witaj Dipper, Skarbie!-Powitała go ciepło podstarzała kasjerka.
-Dobry Wieczór Mrs. Kettle!-Odpowiedział jej z uśmiechem.-Przyszła już moja księga?-Zapytał opierając się o blat.
-Mhm, jest na zapleczu, skoczyć po nią?-Zaproponowała nie odrywając wzroku od swojej gazety."Tygodnik Gravity Falls", przeczytał chłopiec.Pewnie autorstwa Toby'ego Determined'a.Nic ciekawego.
-Nie trzeba!Sam po nią pójdę!
-Leży na półce drugiej od dołu!-Powiadomiła go starowinka.
-Bardzo dziękuje!-Pines pobiegł do pokoju obok i rozpoczął swoją "misję".Po kilku minutach odniósł zwycięstwo.Kartkował książkę, jego uwagę przykuł rozdział trzeci.Był poświęcony w całości zakonowi Iluminatów, których znakiem niegdyś była sowa Minerwy, lecz zmieniono ją na wszechwidzące oko Boga, "oko opatrzności".
-Boże, tylko nie to...-Dipper zasłonił usta dłonią.To coś wyglądało zupełnie jak ten parszywy Dream Daemon, który prześladował jego rodzinę i całe miasteczko...Szatynowi wydawało się, że piramida mrugnęła do niego.Zatrzasnął manuskrypt i schował za kamizelkę, po czym w błyskawicznym tempie i bez pożegnania opuścił księgarnie.Nie był świadom jednego, istotnego faktu.Mianowicie - że ktoś go obserwował.
W cieniu kryła się smukła sylwetka(Nie, to nie Slender...i tak oto popsułam wasze marzenia).
Nie można było zidentyfikować do kogo należała, jednak każdy z Was, Drodzy Czytelnicy mógłby się domyślić chociażby po fakcie, iż w tym nocnym krajobrazie światłem jarzyło się złote oko, a tuz pod nim mroził krew w żyłach psychopatyczny uśmiech kota z Cheshire rodem z horroru...
-Młody, biedny Little Pine Tree...jeszcze nie wiesz co cię czeka.Zgotuję na tej ziemi małe piekło, a ty będziesz obserwował, cieszył się i śmiał z tego!Razem to zrobimy Sosna, razem.Ja, ty i Shooting Star.-W zaułku rozbrzmiał jego chłodny, pozbawiony emocji śmiech.
*
-I jak?Masz już tą mito-mito-mitologię?-Skoczyła na brata Mabel.
-Jasne.-Odparł i obejmując ją ramieniem ruszył w stronę auta gdzie już na nich czekano z michą dymiącego "Co tak długo?".
Robbie i Tambry całowali się, piwnooki udał odruch wymiotny na co reszta grupy zachichotała.Może prócz Mabel która była w niebo wzięta, że tej parze się powodzi.
Bliźniaki wskoczyły do samochodu.Droga minęła szybko i w dość dobrym nastroju.Młody Pines mógł wreszcie zapomnieć o swoich zmartwieniach.
-Nara dzieciarnia!-Pomachali im nastolatkowie gdy byli przy Mystery Shack.
Rodzeństwo chciało się cichaczem wkraść do pokoju i udawać przed wujem, że grzecznie śpią.No przynajmniej Dipper.Bo to on w przeciwieństwie do Mabel miał zakaz wychodzenia.
Na ganku czekał już na nich Grunkle Stan.Dwunastolatek odskoczył jak poparzony gdy go zobaczył.
-Mała, co tak późno...?A z tobą jeszcze sobie rano porozmawiam!-Wskazał na bratanka.-Jest już prawie 2.00 am.-Zmarszczył brwi próbując odczytać godzinę na zegarku.
-Trochę się zasiedzieliśmy...-Przyznała zawstydzona dziewczyna łapiąc się za ramie.
Na powitanie wybiegła jej ukochana świnka.-Naboki!-Maniaczka swetrów straciła zainteresowanie całym światem i zaczęła przytulać zwierzaka który kwiczał i piszczał widocznie zaniepokojony zbyt entuzjastyczną reakcją właścicielki tarmoszącej go za pulchniutkie, jak to u świnki, policzki.
*
Gdy Mystery Twins leżeli już w łóżkach Dip wciąż myślał o słowach Billa.Chodziło mu o sen, a może spotkali się tej nocy...?Tyle, że to było nie możliwe!A jednak.Chłopak przypomniał sobie zdarzenie w księgarni.Zadręczony tymi wszystkimi pytaniami na które nie znał odpowiedzi, zaspany dzieciak nawet nie zauważył gdy całkowicie oddał się w objęcia Morfeusza.
Dopiero teraz mógł osiągnąć spokój, wiedział, ze ktoś go strzeże...że nie tylko on musi ją wspierać, bo jego sister też udzielała mu pomocy.Nad jego głową wciąż wisiał, niczym anioł stróż, ręcznie robiony łapacz snów...

***

No i już jest!Trzeci rozdział mojej, nie daj boże, powieści.
Mam nadzieje, że się wam spodobał.No, zaczyna się rozkręcać.Co ten Cipher szykuje?

Ten genialny Button zawdzięczam mojej przyjaciółce,
na howrse Martyr.Dziękuję ci z całego serca ^^