wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 1 - Zapowiedź

Była 14.00 pm, po wciśnięciu jakimś naiwniakom kitu i sprzedaniu im góry starych gratów, Stan postanowił się przejść.Przetarł chusteczką zakurzone okulary i powiadomił pracowników, że idzie, jak to się wyraził - "Na Poszukiwanie Nowych Atrakcji!"
Pierwszy kwadrans spaceru był spokojny, napotkał jedynie młodego centaura i parę gnomów ganiających za wiewiórkami w celu kradzieży orzechów, jednakże nic co mogłoby stanowić zagrożenie dla Starego Wygi.
W powietrzu czuł woń igliwia i wody rzecznej...no tak, niedaleko płynął strumień, właśnie tam skierował się mężczyzna.Po chwili wszystkie dźwięki dookoła zagłuszał szum pobliskiego wodogrzmotu.
Podróż mimo pozorów trwała dość długo, co nie było spowodowane wolnym chodem, a nieprzyjaznym ukształtowaniem terenu...Las usiany był pagórkami, mieszkały w nich różne stworzy więc trzeba je było omijać szerokim łukiem.
Jednakże dotarł do celu, to było najważniejsze!Mógł nacieszyć się widokiem tak pięknego krajobrazu.
Zdjął czapkę i podszedł do rzeki.Wilgotne powietrze zmierzwiło jego siwe włosy.
Odetchnął głęboko, zapach jarzębiny i malin komponował się wywołując uśmiech na twarzy sześćdziesięciolatka.
Pines usiadł na miękkim mchu, ten dzień był na prawdę idealny na spacer do lasu.Wreszcie mógł się oderwać od problemów, hałasu...mógł się zrelaksować obserwując czar natury.
Zawsze zastanawiało go czemu ten teren jest tak popularny wśród monstrów...Może dlatego, że był oderwany od reszty świata, że był czysty?Prawdopodobnie tak.
W końcu jego głowa opadła na ziemię, zapadł w sen z którego obudzić go miał jedynie cichy, szyderczy chichot należący do nikogo innego jak nie...
-Bill Cipher!-Warknął Stanek z pogardą, nad nim wisiał roześmiany blondyn bez prawego oka.
-Stary Pines!-Demon udał radość, jakby zobaczył starego, dobrego przyjaciela z którym nie rozmawiał twarzą w twarz przez wieki.
-Co ty tu robisz, potworze?!-Siwowłosy podniósł się z ziemi i splunął na buty przeciwnika.
-To śmieszne!Podobne pytanie zadał mi dziś twój bratanek!A jednak jesteście do siebie w pewnym stopniu podobni!-Rzekł pogodnym głosikiem niewiniątka Bill.
-Dipper?Zaglądałeś do jego snów?!Co żeś mu zrobił do cholery?!-Wydarł się wściekły mężczyzna chwytając za kołnierz Dream Daemona i podnosząc go z ziemi.Ten wciąż szczerzył kły, kopnął rozmówcę w splot słoneczny, a gdy ten opadł na ziemię walnął go laską w żebra.Ofiara krzyknęła z bólu, było to miodem na uszy demona.
-Zastanów się co robisz, nim zaczniesz działać, Starcze!W innym przypadku twa kara będzie sroga!Choć...wynagrodzę twoją śmieszną odwagę i udzielę odpowiedzi na to pytanie.-Poprawił muszkę i przeczesał dłonią gąszcz swoich złocistych włosów.-Odwiedziłem go we śnie, jednak nic mu nie zrobiłem, Shooting Star zbudziła go nim miałem okazje.Choć...kto wie co wydarzy się tej nocy?Tego nawet ja nie jestem pewien...-Przybrał swój psychopatyczny wyraz twarzy.
-Nie pozwolę ci zrobić mu krzywdy!Dopóki moje serce bije, a dusza jest złączona z ciałem dopóty ty nie dostaniesz Mabel i Dippera w swoje obślizgłe łapska!-Wysyczał Pines.
Bezoki zaśmiał się w swój upajający, choć psychiczny sposób.
-Sądzę, że nie masz tu nic do gadania!Przyszedłem do ciebie jedynie w celu rozerwania się, Stary Człowieku.Ta konwersacja niemal mnie rozbawiła, niemal.Nawet gdybyś miał ze mną jakieś szanse, nie dałbym ci wygrać!Nie w tej sytuacji!Mam plany co do Little Pine Tree i jego siostrzyczki...Wielkie plany!Oni są jedynym co może mi przeszkodzić...i jedynym co mi pomoże.-Przemówienie zakończył ściszonym głosem.
-Jeśli spadnie choć jeden włos z ich główek zgładzę cię...Żadna magia ci nie pomoże!Nawet moc boska!Rozumiesz to, śmieciu?!Nawet nie licz na spotkanie z Dipperem!-Groził, lecz Cipher go ignorował.
-Jeszcze się przekonamy Stanford...-Przekrzywił głowę i dodał szybko.-Do tego czasu...I'll Watch You!-Mignęło złote światło...i jego już nie było.Zostało tylko złe wspomnienie.
Stanowi ledwo udało się wstać, chwiejnym krokiem dotarł do najbliższego drzewa i oparł się o nie...Co mógł zrobić w takiej sytuacji?Pragnął ochronić bliźniaki ale był tylko człowiekiem...
-Może i jesteś istotą ludzką...lecz masz dziennik...siłę...pamiętaj.-Zmotywował sam siebie.
Podróż do Mystery Shack zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
Gdy się skończyła przywitały go dzieciaki.
-Grunkle Stan?!Co ci się stało?-Pisnęła przerażona stanem wuja dwunastolatka.
-Ech!Nie róbcie z tego powodu afery!Tylko się przewróciłem!-Skłamał, po czym zaśmiał się nerwowo.-Już nie to samo ciało co niegdyś!-Spojrzał na zdziwione rodzeństwo.-A wy co huncwoty?-Objął bratanków ramieniem.-Mabel, Słońce.Chciałbym porozmawiać z twoim bratem, dobrze?-Wydusił w końcu.Ci zdziwili się, że jest tak miły.Co mogło się stać?
-Um, jasne...-Odrzekła gładząc sweter.Weszła do Chaty, Dipper i Stanford zostali na ganku.
-Więęęc, o czym chciałeś porozmawiać?-Lekko zakłopotany szatyn podrapał się po głowie.
-Chciałbym byś opowiedział mi o swoim śnie.-Starszy człowiek położył dłonie na ramionach piwnookiego.Ten przeraził się.Skąd Stanek mógł wiedzieć o jego koszmarze?Nikomu o nim nie wspominał!Nawet Mabel!
-Ja-ja-jak ty?-Zaczął się trząść z nerwów.
-Spotkałem dzisiaj tego...obrzydliwego potwora!Powiedział mi, ale nie wtajemniczył w szczegóły.Miałem nadzieję, że choć ty mnie oświecisz.Posłuchaj, to bardzo ważne!Może od tego zależeć życie, nie tylko twoje...ale i wszystkich ludzi.-Ścisnął chłopca mocniej.
-B-byłem w Dreamscape...widziałem moje pierwsze spotkanie z Cipherem...wtedy on na prawdę się zjawił.Zapytałem co robi w mojej głowie, on odparł, że chciał konwersacji...objął mnie i szepnął, że moja dusza jest niewinna i to dlatego tam jest.Wtedy Sister mnie obudziła...-Zarumienił się.-Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że on był w ludzkiej formie...Wyglądał jak prawdziwy człowiek!To na prawdę mnie zdezorientowało...-Skończył mówić.Wstydził się, że nie umiał nic poradzić, że siostra wyciągnęła go z tarapatów.To on powinien ją chronić, nie na odwrót.
-Myślę, że on chcę zrobić coś niewyobrażalnie złego...Trzeba na niego uważać.Dipper, bądź ostrożny...bo jeśli coś się wam stanie nigdy sobie tego nie wybaczę!rozumiesz mnie?Powiedz, ze rozumiesz!-Spoważniał jeszcze bardziej.
-Dobrze, rozumiem cię...-Dwunastolatek poprawi swoją niebiesko-białą czapkę.Jego wuj odetchnął z ulgą.
-Nie pozwolę by on nas skrzywdził, by skrzywdził kogokolwiek!-Przyrzekł dzieciak patrząc w twarz Grunkle Stana.
-Dziękuję, ze mi zaufałeś, Młody!A teraz do roboty!Pieniądze same się nie zarobią!-Zawołał.
-Eh...a już myślałem, że choć na chwilę przestanie myśleć o hajsie...-Zaśmiał się sam do siebie młody Pines.Jednak wiedział, ze sytuacja jest napięta, szykowało się coś wielkiego.Dzięki pracy mógł choć na chwilę zapomnieć o tym i się zrelaksować.A wieczorem jechał z Wendy na miasto...raczej z Wendy i ekipą...

*
Kolejny rozdział opowiadania, co miał na myśli Bill twierdząc, że bliźniaki mogą mu pomóc?Czy apokalipsa nadchodzi?Przekonamy się...