środa, 8 lipca 2015

Rozdział 6 - Sekrety Skryte Za Sekretami



Słońce zostało przysłonięte chmurami, paskudna pogoda...szkoda - przecież to weekend.
Jednak bliźniaki nie przejęły się tym zbytnio.
Mabel jak zwykle entuzjastycznie podeszła do sprawy i postanowiła zaprosić do domu przyjaciółki, a Dipper całkowicie oddał się dziennikowi.Stan natomiast zajął się oglądaniem telewizji.
Candy i Grenda przyniosły ze sobą pełno romansideł, kosmetyków i ubrań.
-Bleee...-Wzdrygnął się chłopak na ten widok.
Najbardziej nie podobała mu się wizja farbowania mu włosów za pomocą różowej bibuły, musiał stamtąd uciec...ale dokąd?!
W tym czasie dziewczyny omawiały ważne kwestie, w końcu z ust Can wydobyło się zasadnicze pytanie.
-Mabel, skarbie!Coś ty taka ponura?-Zagadnęła poprawiając okulary.
-No bo...Dip jest jakoś ostatnio nie w sosie i nie rozumiem czemu!-Szepnęła by nikt poza czarnowłosą nie usłyszał.
-To chłopak!Może chodziło o dorastanie?-Zachichotała największa z nich.
-Może i tak.-Stwierdziła piwnooka nie chcąc zepsuć pozostałym zabawy.
Popołudnie minęło szybko i spokojnie, no prawie...Dipper starał się ignorować natrętne dziewczęta, lecz to było prawie niemożliwe!
Jego jedyną opcją było teraz zejście do piwnicy, tam będzie mógł w spokoju poczytać.A przy okazji - jego uszy nie zwiędną od słuchania głupich pogaduszek.
-Fakt, Shooting Star i jej...znajome są czasem irytujące.-Mruknął leżący na kanapie blondyn.
-Skąd się tu wziąłeś?!-Syknął szatyn kierując się do drzwi, zatrzaskujących mu się tuż przed nosem.
-Zobaczyłem otwarte okienko!Pragnąłem jedynie schronić się przed tą zawieją!Nie miałem złych zamiarów, słowo!-Skrzyżował palce za plecami.
-Ty zawsze masz złe zamiary, Cipher!-Mruknął chłopak próbując przekręcić gałkę.-Idę do Grunkle Stana!-Nie mógł otworzyć.
-Nic z tego, Mój Słodki, Naiwny Little Pine Tree.Teraz mam okazję porozmawiać z tobą twarzą w twarz.-Jego oko powiększyło się znacznie.Znalazł się u boku dwunastolatka.Ich lica były blisko, zbyt blisko.Młody Pines zaczął oddychać szybciej, gdy jego przeciwnik przyciągnął go do siebie.-Jesteś podobny do swojej prababki.Do prawdy...w twych oczach widzę swą czarną duszę, ona także potrafiła ją ujawnić...-Ich nosy się stykały.
-Ty nie posiadasz duszy...i skąd znasz moją prababcię?-Jego głos brzmiał jakby chciał udusić Billa.
-Każdy ma coś w sobie, nawet ja.I skąd ją znałem...jakby to...-Zakłopotany mężczyzna puścił szatyna.-Byłem jej drugim mężem.-Podrapał się po karku z głupkowatym śmiechem.
-Nie wierzę ci!Łżesz jak pies!Nikt z mojej rodziny by się z tobą nie spoufalił.Może mi jeszcze powiesz, że jesteś moim pradziadkiem?Zabawne, na prawdę!PRZEKOMICZNE!-Odrzekł oschle Dipper.
-Skądże znowu?!Twoim przodkiem jest ścierwo, które wbrew woli Alishy pozbawiło ją czystości.Zabiłem go za to, ukrywaliśmy o do pewnego momentu...urodziła jego dziecko, ojca nie było.Spytano co się z nim stało...Odpowiedziałem ze śmiechem, że go ukatrupiłem.Dopadły mnie konsekwencje w postaci wody święconej i spalenia na stosie mej najukochańszej.-Na jego twarz wparował grymas bólu , bez wątpienia demon czuł się winny.
-To nie jest prawdą!Nie jest!Wiedziałbym gdyby coś takiego miało miejsce...-Upierał się piwnooki choć wcale nie był tego pewien.Słowa Dream Daemona mogły być równie dobrze szczere.Nie!Jemu nie wolno ufać!NIKOMU NIE WOLNO UFAĆ!NIKOMU!
-Chciałem tylko byś to wiedział.Muszę ci wyznać, że twój widok mnie uszczęśliwia, My Little Kid.W sumie to ja bardziej jestem twoją rodziną niż on...Przypominasz mi ją we wszystkim, od aparycji po zainteresowania.Jednak nadal chcę jej tylko jej.-Zniknął i zmaterializował się na sofie.Dipper z lekką obawą zszedł po schodach i usadowił się obok blondyna, ten uśmiechnął się sztucznie.Lecz nabrał chłopaka.
-A więc jednak...
-Nie mogę ci wierzyć ale mam wiele pytań do ciebie.-Wytłumaczył się szatyn spuszczając wzrok.
-Hmm...?O co chciałbyś zapytać?-Przez chwilę wydawał się szczerzyć niczym psychopatyczny morderca.
-Czemu akurat teraz zmieniłeś się w człowieka?-Oparł się o poduszkę leżącą obok.
-Ponieważ to ciało jest wygodne.Bardziej...uniwersalne w tym świecie, łatwiej nawiązywać kontakty, mogę chodzić...tęskniłem za tym.-Wszystko szło godnie z planem.
-A czemu to miasto jest takie...nietypowe?-Zmarszczył nos.
Na kolejna pytanie także odpowiedział kłamstwem.
-Zostało zbudowane na terenie nazywanym "Gruntem Edenu". To takie święte miejsce, właśnie tam powstały wszystkie gatunki tego świata.Większość tu została.-Łgarstwa przychodziły mu tak łatwo jak nikomu innemu.
-Ciekawa spekulacja...-Stwierdził jego rozmówca.Jednak...chciał wiedzieć więcej.W końcu spytał się, kto był autorem dziennika.Nie otrzymał odpowiedzi...Po długiej konwersacji zasnął wtulony w Ciphera, który zaśmiał się maniakalnie.
-Jeden już zatopiony...teraz ty Słodka Shooting Star...czas pokarze czy skusi cię zakazany owoc.-Jego śmiech stał się jeszcze bardziej paskudny.W końcu rozpłynął się pozostawiając wszystko tak jakby nigdy nie było go w owej piwnicy, jakby nie rozmawiał z młodym Pinesem...Jakby nie istniał.